28-letni Leo Krafft, Norweg grający w klubie futbolu amerykańskiego Panthers Wrocław, nie żyje. Wcześniej wezwano do niego policję i pogotowie ratunkowe.
W piątek 25 sierpnia br. około godz. 22.00 we Wrocławiu na jedno z osiedli wezwano funkcjonariuszy policji do mężczyzny, który miał być pobudzony, zakłócać spokój i załatwiać potrzeby fizjologiczne w miejscu publicznym. Był to 28-letni Norweg, Leo Krafft, zawodnik lokalnego klubu futbolu amerykańskiego, Panthers Wrocław.
Początkowo Krafft podczas interwencji wydawał się spokojny, przyznał się do spożycia alkoholu i przyjmowania środków odurzających. Wskazał nawet miejsce, w którym miał marihuanę i amfetaminę. Gdy policjanci chcieli go zatrzymać, zaczął stawiać bierny i czynny opór.
Jako, że Norweg zachowywał się agresywnie, a do tego był dobrze zbudowany, funkcjonariusze wezwali posiłki. Stosowali wobec niego możliwie najmniej inwazyjne środki przymusu bezpośredniego – siłę fizyczną oraz kajdanki. Gdy 28-latka udało się obezwładnić, wciąż był pobudzony, miał też problemy z oddychaniem. Na miejsce zdarzenia wezwano pogotowie ratunkowe.
Krafftowi podano środki uspokajające. Niewiele później stracił przytomność, ale po resuscytacji przywrócono mu czynności życiowe, a potem przetransportowano go do szpitala. Po przeszło godzinie mężczyzna mimo to zmarł.
Sprawą zajmuje się prokuratura i Biuro Spraw Wewnętrznych Policji. Wstępne ustalenia nie wykazały nieprawidłowości w sposobie przeprowadzenia interwencji. Zaplanowano sekcję zwłok 28-latka.
Źródło: KMP we Wrocławiu
Foto: Panthers Wrocław